Poetycka strefa
Jerzego
Granowskiego
Jerzego
Granowskiego
Życie jest piękne, nie marnujmy go. Optymistom żyje się lepiej.
Wywiad z Agnieszki Kuchnia-Wolosiewicz z Gregorym Spisem
/agnieszka kuchnia-wołosiewicz.jpg)
/gregory1.jpg)
Słowa w ruchu: od Polski po Londyn - rozmowa z Gregorym Spisem, poetą, piarzem, satyrykiem i tłumaczem
W swojej twórczości łączy ironię, kabaretowy humor oraz refleksję nad współczesnym światem.
Jego literacka droga zaczęła się w Polsce, gdzie publikował wiersze i teksty satyryczne w lokalnych pismach, a następnie kontynuował ją w Londynie, zdobywając uznanie
wśród środowisk polonijnych i anglojęzycznych. Autor chętnie eksperymentuje ze słowem, tworząc neologizmy i wielowarstwowe metafory, a jego twórczość
pojawia się zarówno w prasie, jak i licznych antologiach w Polsce, Anglii, Włoszech czy Portugalii. W wywiadzie opowiada o początkach pisania,
inspiracjach, pracy tłumacza oraz zderzeniu poezji z rzeczywistością emigracyjną i współczesnym światem.
Gregory Spis - poeta, pisarz i tłumacz. Swoje utwory pisze i publikuje w języku polskim, angielskim i włoskim. Jego wizytówką jest wiersz Krótkometrażowe tatuaże, który zdobył pierwszą nagrodę w Londynie i został opublikowany w Pamiętniku Literackim, wydawanym przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Wcześniej ukazał się również w wersji anglojęzycznej w Poetry Kit.
Jest znany z upodobań do satyry, czego przykładem może być utwór A Rush Hour Crash on the Tube (Zauroczenie w metrze w godzinach szczytu), opublikowany w Nowym Czasie. Jego wiersze pojawiają się także w wersji włoskiej w Alessandria Today oraz cyklicznie we włoskim kwartalniku Rivista darte e scienza NOVA. Satyryczny tekst Halloween ukazał się natomiast w Spillwords New York Press.
Bardzo kontrowersyjny wiersz Czerwona płachta na Terpsychorę został opublikowany zarówno w Pamiętniku Literackim w Londynie, jak i w dodatku literackim londyńskiej gazety Tydzień Polski. Gregory Spis wydał również zbiór wierszy Wyproszony z kokonu, który jest zróżnicowany nastrojowo i tematycznie.
Jego debiut prozatorski, Pamiętnik tłumacza, utrzymany jest w stylu kabaretowym - dosadnym, antyklerykalnym, ukazującym mechanizmy społeczne oraz rolę kobiet sprowadzoną do określonych schematów przez Kościół. Książka zawiera wiele błyskotliwych i trafnych neologizmów.
Na swoim koncie ma również tłumaczenie z języka włoskiego książki Przygody Guidzardiego Gianniego Celatiego, które ukazało się w kwartalniku Literatura na Świecie.
Gregory Spis jest członkiem ZPPnO oraz Gdańskiego Klubu Poetów. W środowisku londyńskim należy m.in. do poetów związanych z Poetry Café oraz Croydon Poets Anonymous.
Co sprawiło, że w ogóle zacząłeś pisać - był jakiś konkretny moment czy to wyszło samo z siebie?
Pamiętam, miałem wtedy "naście" lat (czasy LO) i grałem na gitarze utwory do tekstów innych poetów. Sam już też pisałem. Może nie... wiersze, ale słowa piosenek - takie proste. Pamiętam początek: "Ciepłą wolnością jest ciało kobiety...". To było o wolności i zostało napisane dla zespołu rockowego Dama Pik, który nagrał ten utwór w studiu radiowym. Zaproszono nas później również do udzielenia wywiadu w radiu. Miłe początki.
Jak wyglądały Twoje początki literackie w Polsce i co zmieniło się po przeprowadzce do Londynu?
W Polsce moje wiersze pojawiły się w kilku lokalnych pismach, miesięcznikach, między innymi w miesięczniku społeczno-kulturalnym Śląsk, jeszcze wtedy pod redakcją Felixa Netza. Pamiętam, że bardzo spodobał mu się mój wiersz pt. Krótkometrażowe tatuaże.
Po przyjeździe do Londynu pierwsze kroki skierowałem do POSK-u, gdzie miałem przyjemność poznać Reginę Taylor-Wasiak, która obecnie jest prezesem ZPPnO, do którego również należę. Dzięki jej pomocy, poparciu czy rekomendacji udało mi się otrzymać dodatkowe środki finansowe na wydanie Pamiętnika tłumacza.
Również moje wiersze wielokrotnie drukowane były i są do dzisiaj w Pamiętniku Literackim, wydawanym tutaj w Londynie, który jest wizytówką pisarzy, poetów, dziennikarzy czy ludzi związanych z kulturą polską na emigracji w UK. Ponadto wiersze i teksty satyryczne pojawiły się w takich gazetach jak: Tydzień Polski, Cooltura, Polish Express czy Nowy Czas. Miałem również okazję opublikować swoje teksty w prasie angielskiej, np. w Poetry Kit, Spillwords, USA Fevers of the Mind i innych, a także w prasie włoskiej, np. w kwartalniku NOVA. Gościłem także na stronach włoskich blogów np. Alexandria Today czy Verso-Spazzio Letterario, którego moderatorką jest poetka Izabella Teresa Kostka i innych. Miałem także okazję zamieścić je w antologiach wydanych w wersji polskiej, np. Atlantyckie strofy, Walizka z literkami, do których zaprosiła mnie poetka i redaktor Anna Maria Mickiewicz.
W wersji angielskiej moje wiersze ukazały się w 20th Jubilee Anthology i w Polish Emigration Contemporary Poetry, we wspaniałym towarzystwie Renaty Cygan, Sylwii Malinowskiej, Aleksa Wróbla czy Tomasza Mielcarka.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że moje wiersze pojawiły się również w antologii pt. Azulejo chabrem ubrane, w języku portugalskim, do której zaprosiła mnie poetka i redaktorka Katarina Lavmel.
Oprócz tego pojawiłem się w wielu innych antologiach czy pismach literackich. Ale na sam koniec chciałem skorzystać z okazji i osobiście podziękować Ci za zaproszenie do niedawno opublikowanej antologii pt. Poetycka orkiestra, która powstała z Twojej inicjatywy i pod Twoim okiem jako redaktora.
Jest to kolejny ślad, jeżeli chodzi o tworzenie kultury polskiej na emigracji. Cieszę się bardzo, że moje wiersze, a przede wszystkim Krótkometrażowe tatuaże, wystąpiły już prawie w pełnometrażowym cyklu, w różnych odcinkach antologicznych.
Który z pierwszych opublikowanych tekstów był dla Ciebie takim przełomem, że poczułeś: "to jest to"?
Mogę powiedzieć, że ten moment nastąpił w biurze redakcji miesięcznika Śląsk. Wtedy redaktorem działu literackiego był Felix Netz. To on zaprosił mnie do redakcji i w trakcie rozmowy wyraził opinię o moich wierszach - szczególnie spodobał mu się utwór Krótkometrażowe tatuaże. Dodał też, że inne moje teksty świadczą o tym, iż moja poezja dobrze się zapowiada.
Nietrudno sobie wyobrazić, jak bardzo podniosło mnie to na duchu i połaskotało moje poetyckie ego. Byłem naprawdę usatysfakcjonowany, tym bardziej że w tamtych czasach młody poeta czuł się zaszczycony możliwością spotkania w redakcji i rozmowy ze znanym autorem - a do tego dochodziła jeszcze świadomość, że jego wiersze wkrótce zostaną opublikowane. To była wielka sprawa!
To były inne, ciekawsze czasy. Dziś takie spotkania należą do rzadkości. Wszystko załatwiamy mailowo - szybko, bez klimatu, niemal taśmowo. A przecież dla młodego poety takie spotkania mają ogromne znaczenie. Czasem jedna wskazówka doświadczonego, wytrawnego twórcy potrafi bardzo wiele zmienić.
Co dla Ciebie znaczyło wygranie konkursu Wszelkie dziwy w Londynie?
Po latach mogę spokojnie powiedzieć, że zdobycie pierwszego miejsca w konkursie poetyckim w Londynie było dla mnie dużym wyróżnieniem. Konkurs został zorganizowany przez Annę Marię Mickiewicz i Urszulę Chowaniec, pod patronatem ZPPnO oraz Reginy Wasiak Taylor. Cieszyłem się bardzo.
Samo wydarzenie miało dwa oblicza. Pierwsze rozegrało się w teatrze w POSK-u, na dużej sali, gdzie przyszło naprawdę wielu miłośników poezji. Regina Taylor-Wasiak odczytała werdykt jury, a ja miałem okazję przeczytać swój wiersz. To było niezwykle przyjemne uczucie, kiedy po jego zakończeniu cała sala nagrodziła mnie oklaskami.
Drugie oblicze ujawniło się już w "dekoracjach rzeczywistości". W londyńskim Tygodniu Polskim ukazał się artykuł o całym wydarzeniu. Była tam informacja o tym, że zdobyłem pierwsze miejsce, pojawiło się moje imię i nazwisko, a obok jedno, krótkie, suche zdanie: "Wiersz nie do końca spotkał się z uznaniem publiczności". Ja jednak widziałem inną reakcję. Do dziś nie wiem, czemu zawdzięczam ten oschły komentarz.
Jak praca tłumacza wpływa na Twoje pisanie własnych rzeczy?
Znajomość języków w znacznej mierze pomaga. Czytam sporo współczesnych poetów angielskich, włoskich, a także oczywiście polskich. Ma to swoje wady i zalety. Z jednej strony człowiek widzi, jakie kwestie zostały już poruszone, o czym chętnie piszą współcześni poeci - i to bywa niebezpieczne, ale zarazem pomocne. Pomocne, ponieważ daje szersze pole widzenia i zmniejsza prawdopodobieństwo nieświadomego plagiatu.
Z drugiej strony bywa to frustrujące. Nieraz chodziłem z jakimś pomysłem, długo się do niego przymierzałem, a tu nagle okazuje się, że ktoś mnie uprzedził. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak przelać swój zamysł w innej formie, spojrzeć na temat z innej strony. Tak bywa.
Czasami chciałbym być nieświadomy i żyć w przekonaniu, że mój wiersz jest tym jedynym. Taki kabaretowy kaprys!
Jeżeli chodzi tłumaczenie, to mogę się tutaj pochwalić ostatnim osiągnięciem, tłumaczeniem na język włoski wierszy Anny Marii Mickiewicz. Wiadomo już, że zbiór jest obecnie na etapie zatwierdzenia do druku i wkrótce zostanie wydany we Włoszech. Z czego się bardzo cieszę, bo to kolejny sukces w mojej karierze. Przetłumaczyłem również na angielski wiersze Katarzyny Dąbeckiej z Gdańskiego Klubu Poetów, do którego również należę, Jerzego Granowskiego, Iwony Sztachelskiej i innych. Ciekawym wyzwaniem jest dla mnie tłumaczenie wierszy poetów włoskich. Ostanio miałem okazję tłumaczyć wiersze Gabrielli Grassso na j. angielski. Książka ta również ma się ukazać w niedalekiej przyszłości.
Skąd w Twojej twórczości taka mieszanka satyry, kabaretu i ostrej krytyki społecznej?
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze lubiłem bywać w dwóch teatrach. Być może dlatego, że Kartoteka Tadeusza Różewicza wywarła na mnie ogromne wrażenie, podobnie jak Dwa teatry Jerzego Szaniawskiego. Naturalnie przechodziłem przez okres wewnętrznego buntu wobec rzeczywistości, ale pisałem też o miłości. Zawsze jednak pojawiał się w tym sarkazm i ironia. Może dlatego, że od początku interesował mnie kabaret.
Zresztą, z charakteru jestem trochę prześmiewczy - wobec ludzi, ale i wobec samego siebie. Być może dlatego, że to, co mówiłem, często okazywało się zabawne i zarówno dziewczyny, jak i koledzy reagowali śmiechem na moje komentarze czy teksty. Dziś również staram się wyłapywać z rzeczywistości te fragmenty, które wydają mi się istotne i warte opisania, by uchwycić je we frazie wiersza. Zwłaszcza w tekstach kabaretowych i satyrycznych.
Mogę się nawet pochwalić, że jestem autorem kilku neologizmów, które wprowadziłem do języka polskiego.
Czy Pamiętnik tłumacza pisałeś z myślą o konkretnej reakcji czytelników, czy raczej dla własnej satysfakcji i zabawy słowem?
Mogę śmiało powiedzieć, że zależało mi na obu aspektach. Narracja Pamiętnika jest w wielu miejscach trudna i podchwytliwa. Znajduje się tam wiele fragmentów wymagających konsekwencji logicznej, słowotwórczej czy leksykalnej. Satyra w Pamiętniku została zbudowana na wielowarstwowej metaforze, ironii oraz nieuniknionym sarkazmie. Wymaga to od czytelnika sporej uwagi, aby mógł swobodnie przeskakiwać z jednej rzeczywistości do drugiej. Sama zabawa słowem zmuszała mnie do poszukiwania nowych znaczeń. To było naprawdę duże wyzwanie.
Miałem w wyobraźni obraz bohatera - jego charakter i metaforyczne ujęcie osobowości. Do kompletnej personifikacji, jako chwasta czy pasożyta, brakowało mi jednak właściwego słowa, które w pełni oddałoby jego cechy. Tak narodziła się potrzeba budowania neologizmów.
Podam przykład. Aby znaleźć odpowiednie imię i nazwisko, które sugerowałoby sposób robienia kariery, sięgałem po wzorce angielskie i łacińskie. Tak powstały m.in.:
Ortica Fornicaria - z łac. "pokrzywa cichodajka",
Ortica Plotcaria - z łac. "pokrzywa plotkara" (kabaretowa imitacja łaciny),
Urtica Idiotica - przekształcenie poprawnej nazwy urtica dioica, czyli pokrzywy zwyczajnej, w "Pokrzywę Głupawą".
I wiele innych.
Jeżeli chodzi o reakcję czytelników, mogę się pochwalić, że jest bardzo dobra! Do tej pory udało mi się sprzedać ponad 370 egzemplarzy Pamiętnika tłumacza. Wydaje mi się również, że na uwagę zasługuje fakt, iż każda książka została opatrzona indywidualną, niepowtarzalną dedykacją w formie krótkiego tekstu kabaretowego, podkreślającego osobowość czytelnika. Wygląda to tak, że czytelnik wysyła mi dwa-trzy zdania o sobie, a ja na tej podstawie tworzę miniaturę literacką.
Pozytywne reakcje odbiorców poparte są także ciekawymi recenzjami zarówno Pamiętnika, jak i zbiorów wierszy. Niedawno znany poeta i redaktor Polskiego Radia Londyn, Dariusz Adam Zeller, napisał bardzo interesującą recenzję moich książek.
W którą stronę chcesz pójść w kolejnych latach - bardziej poezja, czy jednak proza?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Mam, jak to się mówi, w szufladzie trzy książki w trakcie tworzenia. Mój drugi zbiór wierszy, pt. "Niebo bez klamki", jest już gotowy i niedługo wysyłam materiał do druku. Czekam jeszcze na rysunki Aleksandra Sławińskiego. Aleks, jako poeta, jest również autorem świetnych rysunków w ołówku. Kilka jego prac już zdobiło mój wcześniejszy zbiór wierszy, "Wyproszony z kokonu".
Mam też gotowy zbiór tekstów satyrycznych, ale przyznam się szczerze, że mam pewne obawy przed jego wydaniem. Teksty są bardzo ostre nie wulgarne, ale bezpośrednio atakują kler, zniewolenie umysłu, tzw. poprawność polityczną oraz ideologię wyznawców religii wschodu. Poczekam jeszcze trochę, zobaczymy, jak sytuacja w Polsce wpłynie na kwestię wolności słowa.
Skoro na Zachodzie, u nas w Anglii, ludzie mogą trafić do więzienia za błahy wpis w mediach społecznościowych, sprawa staje się trudna. Tym bardziej że w grudniu 2022 wprowadzono poprawkę dotyczącą "mowy nienawiści", której interpretacja może być dowolna w zależności od "władzy", a zwykły człowiek nie ma żadnych szans. Myślałem, że wolność słowa, szczególnie na Zachodzie, jest niekwestionowaną gwarancją, zapewnioną w konstytucji, w odniesieniu do praw jednostki w społeczeństwie. Teraz widzimy, do czego prowadzi taki rodzaj "demokracji". Ciekawe jest to, że wielcy politycy mogą mówić, co chcą - vide Donald Trump - a przeciętny obywatel trafia za kratki za posiadanie zdrowego rozsądku i wiedzy historycznej.
Gdyby Twoje życie było ostatnim wierszem w tomiku, jak brzmiałby jego ostatni wers?
Ciekawe i trudne pytanie zarazem. Nie wiem. W takich podbramkowych sytuacjach zawsze przychodzi mi do głowy cytat, którego autorem jest Jacques Derrida: "Brak śladu jest początkiem śladu"! Brzmi zabawnie i zawsze żartowaliśmy, że to jest istotna informacja dla "drogówki"!
Jak wiemy, Jacques Derrida odrzuca metafizyczną obecność. Ja osobiście, w tym przesłaniu, jako ostatni werset mojego wiersza, widziałbym nadzieję na życie w innym świecie. Znikniemy bez śladu i może będziemy stanowić gdzieś początek. Jako ateista mam nadzieję, że w fizycznym wymiarze - coś w formie reinkarnacji. Ale nie wiem do końca, czy w naszej rzeczywistości znikniemy bez śladu.
Dziękuję Ci bardzo, Agnieszko, za zaproszenie! Cieszę się bardzo, że dzięki Tobie nasi czytelnicy mogą dowiedzieć się trochę więcej o mnie i o tym, o czym piszę. Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
Ja również dziękuję i życzę Ci dalszych sukcesów literackich i do zobaczenia 13 września w Londynie podczas promcji antologii remizowej Poetycka Orkiestra.
Rozmawiała: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz - pisarka, poetka, dziennikarka, redaktor tekstów, nauczycielka.Gregory Spis - poeta, pisarz i tłumacz. Swoje utwory pisze i publikuje w języku polskim, angielskim i włoskim. Jego wizytówką jest wiersz Krótkometrażowe tatuaże, który zdobył pierwszą nagrodę w Londynie i został opublikowany w Pamiętniku Literackim, wydawanym przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Wcześniej ukazał się również w wersji anglojęzycznej w Poetry Kit.
Jest znany z upodobań do satyry, czego przykładem może być utwór A Rush Hour Crash on the Tube (Zauroczenie w metrze w godzinach szczytu), opublikowany w Nowym Czasie. Jego wiersze pojawiają się także w wersji włoskiej w Alessandria Today oraz cyklicznie we włoskim kwartalniku Rivista darte e scienza NOVA. Satyryczny tekst Halloween ukazał się natomiast w Spillwords New York Press.
Bardzo kontrowersyjny wiersz Czerwona płachta na Terpsychorę został opublikowany zarówno w Pamiętniku Literackim w Londynie, jak i w dodatku literackim londyńskiej gazety Tydzień Polski. Gregory Spis wydał również zbiór wierszy Wyproszony z kokonu, który jest zróżnicowany nastrojowo i tematycznie.
Jego debiut prozatorski, Pamiętnik tłumacza, utrzymany jest w stylu kabaretowym - dosadnym, antyklerykalnym, ukazującym mechanizmy społeczne oraz rolę kobiet sprowadzoną do określonych schematów przez Kościół. Książka zawiera wiele błyskotliwych i trafnych neologizmów.
Na swoim koncie ma również tłumaczenie z języka włoskiego książki Przygody Guidzardiego Gianniego Celatiego, które ukazało się w kwartalniku Literatura na Świecie.
Gregory Spis jest członkiem ZPPnO oraz Gdańskiego Klubu Poetów. W środowisku londyńskim należy m.in. do poetów związanych z Poetry Café oraz Croydon Poets Anonymous.
Co sprawiło, że w ogóle zacząłeś pisać - był jakiś konkretny moment czy to wyszło samo z siebie?
Pamiętam, miałem wtedy "naście" lat (czasy LO) i grałem na gitarze utwory do tekstów innych poetów. Sam już też pisałem. Może nie... wiersze, ale słowa piosenek - takie proste. Pamiętam początek: "Ciepłą wolnością jest ciało kobiety...". To było o wolności i zostało napisane dla zespołu rockowego Dama Pik, który nagrał ten utwór w studiu radiowym. Zaproszono nas później również do udzielenia wywiadu w radiu. Miłe początki.
Jak wyglądały Twoje początki literackie w Polsce i co zmieniło się po przeprowadzce do Londynu?
W Polsce moje wiersze pojawiły się w kilku lokalnych pismach, miesięcznikach, między innymi w miesięczniku społeczno-kulturalnym Śląsk, jeszcze wtedy pod redakcją Felixa Netza. Pamiętam, że bardzo spodobał mu się mój wiersz pt. Krótkometrażowe tatuaże.
Po przyjeździe do Londynu pierwsze kroki skierowałem do POSK-u, gdzie miałem przyjemność poznać Reginę Taylor-Wasiak, która obecnie jest prezesem ZPPnO, do którego również należę. Dzięki jej pomocy, poparciu czy rekomendacji udało mi się otrzymać dodatkowe środki finansowe na wydanie Pamiętnika tłumacza.
Również moje wiersze wielokrotnie drukowane były i są do dzisiaj w Pamiętniku Literackim, wydawanym tutaj w Londynie, który jest wizytówką pisarzy, poetów, dziennikarzy czy ludzi związanych z kulturą polską na emigracji w UK. Ponadto wiersze i teksty satyryczne pojawiły się w takich gazetach jak: Tydzień Polski, Cooltura, Polish Express czy Nowy Czas. Miałem również okazję opublikować swoje teksty w prasie angielskiej, np. w Poetry Kit, Spillwords, USA Fevers of the Mind i innych, a także w prasie włoskiej, np. w kwartalniku NOVA. Gościłem także na stronach włoskich blogów np. Alexandria Today czy Verso-Spazzio Letterario, którego moderatorką jest poetka Izabella Teresa Kostka i innych. Miałem także okazję zamieścić je w antologiach wydanych w wersji polskiej, np. Atlantyckie strofy, Walizka z literkami, do których zaprosiła mnie poetka i redaktor Anna Maria Mickiewicz.
W wersji angielskiej moje wiersze ukazały się w 20th Jubilee Anthology i w Polish Emigration Contemporary Poetry, we wspaniałym towarzystwie Renaty Cygan, Sylwii Malinowskiej, Aleksa Wróbla czy Tomasza Mielcarka.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że moje wiersze pojawiły się również w antologii pt. Azulejo chabrem ubrane, w języku portugalskim, do której zaprosiła mnie poetka i redaktorka Katarina Lavmel.
Oprócz tego pojawiłem się w wielu innych antologiach czy pismach literackich. Ale na sam koniec chciałem skorzystać z okazji i osobiście podziękować Ci za zaproszenie do niedawno opublikowanej antologii pt. Poetycka orkiestra, która powstała z Twojej inicjatywy i pod Twoim okiem jako redaktora.
Jest to kolejny ślad, jeżeli chodzi o tworzenie kultury polskiej na emigracji. Cieszę się bardzo, że moje wiersze, a przede wszystkim Krótkometrażowe tatuaże, wystąpiły już prawie w pełnometrażowym cyklu, w różnych odcinkach antologicznych.
Który z pierwszych opublikowanych tekstów był dla Ciebie takim przełomem, że poczułeś: "to jest to"?
Mogę powiedzieć, że ten moment nastąpił w biurze redakcji miesięcznika Śląsk. Wtedy redaktorem działu literackiego był Felix Netz. To on zaprosił mnie do redakcji i w trakcie rozmowy wyraził opinię o moich wierszach - szczególnie spodobał mu się utwór Krótkometrażowe tatuaże. Dodał też, że inne moje teksty świadczą o tym, iż moja poezja dobrze się zapowiada.
Nietrudno sobie wyobrazić, jak bardzo podniosło mnie to na duchu i połaskotało moje poetyckie ego. Byłem naprawdę usatysfakcjonowany, tym bardziej że w tamtych czasach młody poeta czuł się zaszczycony możliwością spotkania w redakcji i rozmowy ze znanym autorem - a do tego dochodziła jeszcze świadomość, że jego wiersze wkrótce zostaną opublikowane. To była wielka sprawa!
To były inne, ciekawsze czasy. Dziś takie spotkania należą do rzadkości. Wszystko załatwiamy mailowo - szybko, bez klimatu, niemal taśmowo. A przecież dla młodego poety takie spotkania mają ogromne znaczenie. Czasem jedna wskazówka doświadczonego, wytrawnego twórcy potrafi bardzo wiele zmienić.
Co dla Ciebie znaczyło wygranie konkursu Wszelkie dziwy w Londynie?
Po latach mogę spokojnie powiedzieć, że zdobycie pierwszego miejsca w konkursie poetyckim w Londynie było dla mnie dużym wyróżnieniem. Konkurs został zorganizowany przez Annę Marię Mickiewicz i Urszulę Chowaniec, pod patronatem ZPPnO oraz Reginy Wasiak Taylor. Cieszyłem się bardzo.
Samo wydarzenie miało dwa oblicza. Pierwsze rozegrało się w teatrze w POSK-u, na dużej sali, gdzie przyszło naprawdę wielu miłośników poezji. Regina Taylor-Wasiak odczytała werdykt jury, a ja miałem okazję przeczytać swój wiersz. To było niezwykle przyjemne uczucie, kiedy po jego zakończeniu cała sala nagrodziła mnie oklaskami.
Drugie oblicze ujawniło się już w "dekoracjach rzeczywistości". W londyńskim Tygodniu Polskim ukazał się artykuł o całym wydarzeniu. Była tam informacja o tym, że zdobyłem pierwsze miejsce, pojawiło się moje imię i nazwisko, a obok jedno, krótkie, suche zdanie: "Wiersz nie do końca spotkał się z uznaniem publiczności". Ja jednak widziałem inną reakcję. Do dziś nie wiem, czemu zawdzięczam ten oschły komentarz.
Jak praca tłumacza wpływa na Twoje pisanie własnych rzeczy?
Znajomość języków w znacznej mierze pomaga. Czytam sporo współczesnych poetów angielskich, włoskich, a także oczywiście polskich. Ma to swoje wady i zalety. Z jednej strony człowiek widzi, jakie kwestie zostały już poruszone, o czym chętnie piszą współcześni poeci - i to bywa niebezpieczne, ale zarazem pomocne. Pomocne, ponieważ daje szersze pole widzenia i zmniejsza prawdopodobieństwo nieświadomego plagiatu.
Z drugiej strony bywa to frustrujące. Nieraz chodziłem z jakimś pomysłem, długo się do niego przymierzałem, a tu nagle okazuje się, że ktoś mnie uprzedził. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak przelać swój zamysł w innej formie, spojrzeć na temat z innej strony. Tak bywa.
Czasami chciałbym być nieświadomy i żyć w przekonaniu, że mój wiersz jest tym jedynym. Taki kabaretowy kaprys!
Jeżeli chodzi tłumaczenie, to mogę się tutaj pochwalić ostatnim osiągnięciem, tłumaczeniem na język włoski wierszy Anny Marii Mickiewicz. Wiadomo już, że zbiór jest obecnie na etapie zatwierdzenia do druku i wkrótce zostanie wydany we Włoszech. Z czego się bardzo cieszę, bo to kolejny sukces w mojej karierze. Przetłumaczyłem również na angielski wiersze Katarzyny Dąbeckiej z Gdańskiego Klubu Poetów, do którego również należę, Jerzego Granowskiego, Iwony Sztachelskiej i innych. Ciekawym wyzwaniem jest dla mnie tłumaczenie wierszy poetów włoskich. Ostanio miałem okazję tłumaczyć wiersze Gabrielli Grassso na j. angielski. Książka ta również ma się ukazać w niedalekiej przyszłości.
Skąd w Twojej twórczości taka mieszanka satyry, kabaretu i ostrej krytyki społecznej?
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze lubiłem bywać w dwóch teatrach. Być może dlatego, że Kartoteka Tadeusza Różewicza wywarła na mnie ogromne wrażenie, podobnie jak Dwa teatry Jerzego Szaniawskiego. Naturalnie przechodziłem przez okres wewnętrznego buntu wobec rzeczywistości, ale pisałem też o miłości. Zawsze jednak pojawiał się w tym sarkazm i ironia. Może dlatego, że od początku interesował mnie kabaret.
Zresztą, z charakteru jestem trochę prześmiewczy - wobec ludzi, ale i wobec samego siebie. Być może dlatego, że to, co mówiłem, często okazywało się zabawne i zarówno dziewczyny, jak i koledzy reagowali śmiechem na moje komentarze czy teksty. Dziś również staram się wyłapywać z rzeczywistości te fragmenty, które wydają mi się istotne i warte opisania, by uchwycić je we frazie wiersza. Zwłaszcza w tekstach kabaretowych i satyrycznych.
Mogę się nawet pochwalić, że jestem autorem kilku neologizmów, które wprowadziłem do języka polskiego.
Czy Pamiętnik tłumacza pisałeś z myślą o konkretnej reakcji czytelników, czy raczej dla własnej satysfakcji i zabawy słowem?
Mogę śmiało powiedzieć, że zależało mi na obu aspektach. Narracja Pamiętnika jest w wielu miejscach trudna i podchwytliwa. Znajduje się tam wiele fragmentów wymagających konsekwencji logicznej, słowotwórczej czy leksykalnej. Satyra w Pamiętniku została zbudowana na wielowarstwowej metaforze, ironii oraz nieuniknionym sarkazmie. Wymaga to od czytelnika sporej uwagi, aby mógł swobodnie przeskakiwać z jednej rzeczywistości do drugiej. Sama zabawa słowem zmuszała mnie do poszukiwania nowych znaczeń. To było naprawdę duże wyzwanie.
Miałem w wyobraźni obraz bohatera - jego charakter i metaforyczne ujęcie osobowości. Do kompletnej personifikacji, jako chwasta czy pasożyta, brakowało mi jednak właściwego słowa, które w pełni oddałoby jego cechy. Tak narodziła się potrzeba budowania neologizmów.
Podam przykład. Aby znaleźć odpowiednie imię i nazwisko, które sugerowałoby sposób robienia kariery, sięgałem po wzorce angielskie i łacińskie. Tak powstały m.in.:
Ortica Fornicaria - z łac. "pokrzywa cichodajka",
Ortica Plotcaria - z łac. "pokrzywa plotkara" (kabaretowa imitacja łaciny),
Urtica Idiotica - przekształcenie poprawnej nazwy urtica dioica, czyli pokrzywy zwyczajnej, w "Pokrzywę Głupawą".
I wiele innych.
Jeżeli chodzi o reakcję czytelników, mogę się pochwalić, że jest bardzo dobra! Do tej pory udało mi się sprzedać ponad 370 egzemplarzy Pamiętnika tłumacza. Wydaje mi się również, że na uwagę zasługuje fakt, iż każda książka została opatrzona indywidualną, niepowtarzalną dedykacją w formie krótkiego tekstu kabaretowego, podkreślającego osobowość czytelnika. Wygląda to tak, że czytelnik wysyła mi dwa-trzy zdania o sobie, a ja na tej podstawie tworzę miniaturę literacką.
Pozytywne reakcje odbiorców poparte są także ciekawymi recenzjami zarówno Pamiętnika, jak i zbiorów wierszy. Niedawno znany poeta i redaktor Polskiego Radia Londyn, Dariusz Adam Zeller, napisał bardzo interesującą recenzję moich książek.
W którą stronę chcesz pójść w kolejnych latach - bardziej poezja, czy jednak proza?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Mam, jak to się mówi, w szufladzie trzy książki w trakcie tworzenia. Mój drugi zbiór wierszy, pt. "Niebo bez klamki", jest już gotowy i niedługo wysyłam materiał do druku. Czekam jeszcze na rysunki Aleksandra Sławińskiego. Aleks, jako poeta, jest również autorem świetnych rysunków w ołówku. Kilka jego prac już zdobiło mój wcześniejszy zbiór wierszy, "Wyproszony z kokonu".
Mam też gotowy zbiór tekstów satyrycznych, ale przyznam się szczerze, że mam pewne obawy przed jego wydaniem. Teksty są bardzo ostre nie wulgarne, ale bezpośrednio atakują kler, zniewolenie umysłu, tzw. poprawność polityczną oraz ideologię wyznawców religii wschodu. Poczekam jeszcze trochę, zobaczymy, jak sytuacja w Polsce wpłynie na kwestię wolności słowa.
Skoro na Zachodzie, u nas w Anglii, ludzie mogą trafić do więzienia za błahy wpis w mediach społecznościowych, sprawa staje się trudna. Tym bardziej że w grudniu 2022 wprowadzono poprawkę dotyczącą "mowy nienawiści", której interpretacja może być dowolna w zależności od "władzy", a zwykły człowiek nie ma żadnych szans. Myślałem, że wolność słowa, szczególnie na Zachodzie, jest niekwestionowaną gwarancją, zapewnioną w konstytucji, w odniesieniu do praw jednostki w społeczeństwie. Teraz widzimy, do czego prowadzi taki rodzaj "demokracji". Ciekawe jest to, że wielcy politycy mogą mówić, co chcą - vide Donald Trump - a przeciętny obywatel trafia za kratki za posiadanie zdrowego rozsądku i wiedzy historycznej.
Gdyby Twoje życie było ostatnim wierszem w tomiku, jak brzmiałby jego ostatni wers?
Ciekawe i trudne pytanie zarazem. Nie wiem. W takich podbramkowych sytuacjach zawsze przychodzi mi do głowy cytat, którego autorem jest Jacques Derrida: "Brak śladu jest początkiem śladu"! Brzmi zabawnie i zawsze żartowaliśmy, że to jest istotna informacja dla "drogówki"!
Jak wiemy, Jacques Derrida odrzuca metafizyczną obecność. Ja osobiście, w tym przesłaniu, jako ostatni werset mojego wiersza, widziałbym nadzieję na życie w innym świecie. Znikniemy bez śladu i może będziemy stanowić gdzieś początek. Jako ateista mam nadzieję, że w fizycznym wymiarze - coś w formie reinkarnacji. Ale nie wiem do końca, czy w naszej rzeczywistości znikniemy bez śladu.
Dziękuję Ci bardzo, Agnieszko, za zaproszenie! Cieszę się bardzo, że dzięki Tobie nasi czytelnicy mogą dowiedzieć się trochę więcej o mnie i o tym, o czym piszę. Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
Ja również dziękuję i życzę Ci dalszych sukcesów literackich i do zobaczenia 13 września w Londynie podczas promcji antologii remizowej Poetycka Orkiestra.
POLONIA24.UK
Wywiad dla włoskiego portalu Alessandria Today (2022)
Gregory Spis, pisarz, poeta odpowiada na pytania Izabeli Teresy Kostka.
Świat jest wielki, chociaż ostatnio wydaje nam się taki mały i łatwy do ogarnięcia jednym kliknięciem w ekran smartfonu lub komputera. Ludzkie ścieżki oddalają się od punktu wyjścia i krzyżują w dziwny sposób, pozwalając na spotkanie się w odległych rzeczywistościach mimo wspólnych pierwotnych korzeni. Tak stało się z Gregory Spisem i ze mną: dwoje rodaków / Polaków, którzy z różnych przyczyn związali swe życie z innym Światem, inną niż "ojczysta" ziemią (Anglia - Włochy). Połączyła nas literatura, poezja i... cyfrowy ekran komputera. Z wielką przyjemnością postanowiłam dowiedzieć się, jaki jest ten inny "brytyjski" punkt widzenia Gregory Spisa: poety, pisarza i tłumacza, człowieka o błyskotliwej inteligencji, ironicznym piórze i polskich korzeniach.
Świat jest wielki, chociaż ostatnio wydaje nam się taki mały i łatwy do ogarnięcia jednym kliknięciem w ekran smartfonu lub komputera. Ludzkie ścieżki oddalają się od punktu wyjścia i krzyżują w dziwny sposób, pozwalając na spotkanie się w odległych rzeczywistościach mimo wspólnych pierwotnych korzeni. Tak stało się z Gregory Spisem i ze mną: dwoje rodaków / Polaków, którzy z różnych przyczyn związali swe życie z innym Światem, inną niż "ojczysta" ziemią (Anglia - Włochy). Połączyła nas literatura, poezja i... cyfrowy ekran komputera. Z wielką przyjemnością postanowiłam dowiedzieć się, jaki jest ten inny "brytyjski" punkt widzenia Gregory Spisa: poety, pisarza i tłumacza, człowieka o błyskotliwej inteligencji, ironicznym piórze i polskich korzeniach.
Pamietnik tłumacza - Gregory Spis





Wyproszony z kokonu - Gregory Spis

Antologia - Grupa Artystyczna - Piątka z KaMPe

Poeta i tłumacz Grzegorz Spis w Radiu Croydon

Siedziba Radia Croydon.

Redaktorzy i poeci: Ted Smith-Orr oraz Peter Evans.


Paul Cree - poeta I raper oraz Gregory Spis - poeta i tłumacz.

z udziałem Gregorego Spisa - poety i tłumacza.
Poeta i tłumacz Grzegorz Spis

* * *
I was born in a cross-fire hurricane
And I howled at my ma in the driving rain,
But it's all right now, in fact, it's a gas!
But it's all right. Im jumpin jack flash,
Its a gas! gas! gas!
I was raised by a toothless, bearded hag,
I was schooled with a strap right across my back,
But it's all right now, in fact, it's a gas!
But it's all right, Im jumpin jack flash,
Its a gas! gas! gas!
Wyniki konkursu poetyckiego, opublikowane w magazynie "Nowy czas" "New Time" 3 listopada 2011 roku.
2 października 2011 roku podczas uroczystości Jubileuszu 60-lecia Nagrody Literackiej Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie odbyło się uroczyste rozstrzygnięcie pierwszego konkursu internetowo-blogowego "Wszelkie Dziwy".
Pierwsze miejsce zajął Grzegorz Spis (za trafne przebudzenia, kiedy to w upale upadającego dnia Autor otwiera się, budzi się na zestaw poetycki, który staje mu przed oczyma!)
2 października 2011 roku podczas uroczystości Jubileuszu 60-lecia Nagrody Literackiej Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w Londynie odbyło się uroczyste rozstrzygnięcie pierwszego konkursu internetowo-blogowego "Wszelkie Dziwy".
Pierwsze miejsce zajął Grzegorz Spis (za trafne przebudzenia, kiedy to w upale upadającego dnia Autor otwiera się, budzi się na zestaw poetycki, który staje mu przed oczyma!)
Nowy Czas, 3 listopada 2011 r.
Kliknij w obrazek i powiększ

The Polish Observer nr 42(125), 15-21 November 2011

Pamiętnik literacki - Tom XLI

Kliknij w obrazek aby powiększyć.

Copyright © Designed by Alpha Studio <<-->> Copyright © administrator SMFG