Poetycka strefa
Jerzego
Granowskiego
Jerzego
Granowskiego
Życie jest piękne, nie marnujmy go. Optymistom żyje się lepiej.
Wywiad Bożeny Wiesiołek z Jerzym Granowskim
Być poetą-pasjonatem to naprawdę nie lada wyzwanie! Taka osoba musi ciągle być obecna w świecie poetyckim pod dwoma postaciami (twórcy i obserwatora).
A w tej dziedzinie wszystko pędzi i ciągle się zmienia. Takim człowiekiem jest Jerzy Granowski, który poezję traktuje jako dodatek do swojej artystycznej duszy. Poza tym jest osobą, która wierzy w siłę młodości i która
swój statek nazwała by Zofia. Czyżby jakaś romantyczna historia? No cóż - przeczytajcie!
Debiutext: Gdyby otrzymał Pan statek... jakby Pan go nazwał? Dlaczego taka nazwa?
Jerzy Granowski: Pani Bożeno, tak się składa, że jestem jachtowym sternikiem morskim, sternikiem motorowodnym, kajakarzem i ratownikiem wodnym, czyli wodniakiem. Zetknąłem się z setkami różnych nazw obiektów pływających. Zapewne mój statek nazwałbym Zofia. Z greckiego sophia oznacza mądrość. Personifikując statek to musiałby on być mądry, aby zawsze szczęśliwie i bezpiecznie pływał po morzach i oceanach. Poza tym moja żona uwielbia turystykę wodną i ma na imię Zofia. Dodam, że jej też zadedykowałem swój tomik poezji "Wstaniemy o świcie".
Pytanie, które gnębi wielu młodych ludzi: czy w Polsce warto być poetą?
Jeśli ktoś się zastanawia nad tym, czy warto być poetą, to osoba taka poetą nie będzie. Poeta to twórca. Pisze i nie zastanawia się nad tym, czy warto, ile zarobię, czy osiągnę światowy sukces.
Czy był w Pana życiu jakiś przełomowy moment, gdy stwierdził Pan, że poezja to jest to, co chce Pan robić?
Nie mogę kategorycznie stwierdzić, kiedy zaczął się mój romans z poezją. To rodziło się jakiś czas, kiedy prowadząc zespoły muzyczne, a szczególnie esperancki zespół wokalno-instrumentalny "La Fratoj" (Bracia), pisałem teksty i komponowałem. Jednak pierwszy wiersz opublikowany został w 1979 r. w Kalejdoskopie Literackim, dodatku popołudniówki "Wieczór" pod redakcją poety i dziennikarza Krystiana Pryndy. Piszę, ale nie twierdzę, że właśnie poezja jest tym, co chce robić i co robię. Jednak wierszem, w sposób bardzo skondensowany i zamknięty, wyrażam pewne wewnętrzne emocje. Jako dziennikarz, recenzent, grafik realizuje się także w innych formach twórczych.
A jeśli mógłby Pan się zareklamować w przysłowiowych trzech słowach, co by Pan powiedział o sobie i swojej poezji?
Zawsze miałem jakieś ciągoty do pisania rymowanek i rysowania. Były to jednak tylko laurki i jakieś wpisy do pamiętników szkolnych. Trudno mówić o swojej twórczości, lepiej gdy to robią inni Szersze publikacje swoich wierszy miałem w PR Katowice oraz w katowickim miesięczniku "Animator". Do dziś moje wiersze ukazały się w ponad 20 antologiach, zeszytach i almanachach poetyckich oraz na portalach internetowych. W roku 2011 światło dzienne ujrzała porcja wierszy w tomie "Wstaniemy o świcie". Wcześniej, bo w 2008 roku, wydałem e-book z dwoma słuchowiskami, które wyemitowane były w PR Katowice w latach 80. Moja poezja to często wyimaginowany świat, ale też ten, który nas wszystkich otacza. To zarejestrowane w szczególny sposób obserwacje ludzi, ich życie, troski, zmartwienia, radości.
Zgodzi się Pan, że poetą albo jest się od urodzenia albo w ogóle?
Uważam, że poezja jest kosmosem ludzkiej wyobraźni i chyba od niej zależy bycie poetą. Życie samo w sobie jest szczególną poezją, a więc poetą być się musi. Nie wszyscy jednak o tym wiedzą, ponieważ nie mieli jeszcze okazji odkryć siebie, nie poznali swojej duszy.
A uważa Pan, że można się znać na poezji?
Wydaje się, że wszyscy znamy się na poezji. Jednak piszący nie musi być znawcą, on po prostu tworzy, tak jak mu dusza lub wena pozwala, nie ograniczając się różnymi ramami, modami i konwenansami. Na poezji, jej kategoriach i środkach wyrazu, różnych podziałach znać się powinni politolodzy, literaturoznawcy, poloniści, krytycy i tak powinno zostać. Jednak dobrze jest, jeśli piszący wie, jak pisać i potrafi odnaleźć się w gąszczu literackich tajemnic, żeby nie dzielił zdania na wersy twierdząc, że to poezja. Poezja ma coś w sobie, co jest zamkniętą i skończoną formą, całostką, wpływającą na wyobraźnię czytelnika.
Poezja to także spotkania z innymi ludźmi. Zapamiętał Pan kogoś szczególnie?
Należałem do Koła Młodych Literatów przy katowickim Oddziale ZLP, gdzie zetknąłem się z poetami i prozaikami, którzy na trwałe zaznaczyli się w świecie literatury: Katarzyną Młynarczyk, Barbarą Bednarek, Krystyną Konecką, Maciejem M. Szczawińskim, Tadeuszem Kijonką, Jerzym Suchankiem, Janem Strządałą, Andrzejem Szubą, Kazimierzem Kaszprem, Markiem Zacharyaszem, Andrzejem Niedobą, Andrzejem Pańtą, Stefanem Kosiewskim, Krystianem Pryndą i wieloma innymi. Trudno wymienić wszystkich, a szczególnie z grup poetyckich Orion, Literackiej PKP-Jazdy, czy już nieistniejącej grupy poetyckiej Wars.
A jak Pan myśli, dlaczego młodzi ludzie tak rzadko sięgają po poezję?
Nie wydaje mi się, żeby młodzi odrzucali poezję. Młodość to poezja. Młodzi wyrażają wierszami, może nieraz nieporadnymi, swoje miłosne emocje. Jeśli nie piszą, to sięgają po poezję romantyczną znanych i nieznanych literatów, by dotrzeć do swojej miłości, ukochanej dziewczyny, ukochanego chłopca. By poprzez poezję osiągnąć cel, chociażby pisząc smsy, emaile czy listy (tu coraz rzadziej).
Wiemy, że poezja to też kwestia gustu, a jakie Pan lubi najbardziej wiersze? A jakim Pan mówi kategorycznie nie?
Hmmm... Trudno powiedzieć, ponieważ lubię każdy wiersz, niosący w sobie przesłanie, myśl i coś, co autor chce mi ważnego powiedzieć. A kategoryczny sprzeciw mówię treściom udającym wiersze, o czym już wcześniej mówiłem.
Poezja to niekończąca się dyskusja. Jak Pan myśli, czy o poezji należy dyskutować, czy raczej pozwolić jej po prostu żyć swoim życiem?
Dyskutowanie na temat poezji wpływa na naszą wyobraźnię. To kontakt i obcowanie z ludźmi, dla których piszemy, o których piszemy, z którymi nam po drodze, choć nie raz jest ona usłana wybojami. A odpowiadając na Pani drugą część pytania: Poezja powinna żyć swoim życiem, ponieważ ilu ludzi, tyle gustów i tyleż różnych oczekiwań.
Debiutext: Gdyby otrzymał Pan statek... jakby Pan go nazwał? Dlaczego taka nazwa?
Jerzy Granowski: Pani Bożeno, tak się składa, że jestem jachtowym sternikiem morskim, sternikiem motorowodnym, kajakarzem i ratownikiem wodnym, czyli wodniakiem. Zetknąłem się z setkami różnych nazw obiektów pływających. Zapewne mój statek nazwałbym Zofia. Z greckiego sophia oznacza mądrość. Personifikując statek to musiałby on być mądry, aby zawsze szczęśliwie i bezpiecznie pływał po morzach i oceanach. Poza tym moja żona uwielbia turystykę wodną i ma na imię Zofia. Dodam, że jej też zadedykowałem swój tomik poezji "Wstaniemy o świcie".
Pytanie, które gnębi wielu młodych ludzi: czy w Polsce warto być poetą?
Jeśli ktoś się zastanawia nad tym, czy warto być poetą, to osoba taka poetą nie będzie. Poeta to twórca. Pisze i nie zastanawia się nad tym, czy warto, ile zarobię, czy osiągnę światowy sukces.
Czy był w Pana życiu jakiś przełomowy moment, gdy stwierdził Pan, że poezja to jest to, co chce Pan robić?
Nie mogę kategorycznie stwierdzić, kiedy zaczął się mój romans z poezją. To rodziło się jakiś czas, kiedy prowadząc zespoły muzyczne, a szczególnie esperancki zespół wokalno-instrumentalny "La Fratoj" (Bracia), pisałem teksty i komponowałem. Jednak pierwszy wiersz opublikowany został w 1979 r. w Kalejdoskopie Literackim, dodatku popołudniówki "Wieczór" pod redakcją poety i dziennikarza Krystiana Pryndy. Piszę, ale nie twierdzę, że właśnie poezja jest tym, co chce robić i co robię. Jednak wierszem, w sposób bardzo skondensowany i zamknięty, wyrażam pewne wewnętrzne emocje. Jako dziennikarz, recenzent, grafik realizuje się także w innych formach twórczych.
A jeśli mógłby Pan się zareklamować w przysłowiowych trzech słowach, co by Pan powiedział o sobie i swojej poezji?
Zawsze miałem jakieś ciągoty do pisania rymowanek i rysowania. Były to jednak tylko laurki i jakieś wpisy do pamiętników szkolnych. Trudno mówić o swojej twórczości, lepiej gdy to robią inni Szersze publikacje swoich wierszy miałem w PR Katowice oraz w katowickim miesięczniku "Animator". Do dziś moje wiersze ukazały się w ponad 20 antologiach, zeszytach i almanachach poetyckich oraz na portalach internetowych. W roku 2011 światło dzienne ujrzała porcja wierszy w tomie "Wstaniemy o świcie". Wcześniej, bo w 2008 roku, wydałem e-book z dwoma słuchowiskami, które wyemitowane były w PR Katowice w latach 80. Moja poezja to często wyimaginowany świat, ale też ten, który nas wszystkich otacza. To zarejestrowane w szczególny sposób obserwacje ludzi, ich życie, troski, zmartwienia, radości.
Zgodzi się Pan, że poetą albo jest się od urodzenia albo w ogóle?
Uważam, że poezja jest kosmosem ludzkiej wyobraźni i chyba od niej zależy bycie poetą. Życie samo w sobie jest szczególną poezją, a więc poetą być się musi. Nie wszyscy jednak o tym wiedzą, ponieważ nie mieli jeszcze okazji odkryć siebie, nie poznali swojej duszy.
A uważa Pan, że można się znać na poezji?
Wydaje się, że wszyscy znamy się na poezji. Jednak piszący nie musi być znawcą, on po prostu tworzy, tak jak mu dusza lub wena pozwala, nie ograniczając się różnymi ramami, modami i konwenansami. Na poezji, jej kategoriach i środkach wyrazu, różnych podziałach znać się powinni politolodzy, literaturoznawcy, poloniści, krytycy i tak powinno zostać. Jednak dobrze jest, jeśli piszący wie, jak pisać i potrafi odnaleźć się w gąszczu literackich tajemnic, żeby nie dzielił zdania na wersy twierdząc, że to poezja. Poezja ma coś w sobie, co jest zamkniętą i skończoną formą, całostką, wpływającą na wyobraźnię czytelnika.
Poezja to także spotkania z innymi ludźmi. Zapamiętał Pan kogoś szczególnie?
Należałem do Koła Młodych Literatów przy katowickim Oddziale ZLP, gdzie zetknąłem się z poetami i prozaikami, którzy na trwałe zaznaczyli się w świecie literatury: Katarzyną Młynarczyk, Barbarą Bednarek, Krystyną Konecką, Maciejem M. Szczawińskim, Tadeuszem Kijonką, Jerzym Suchankiem, Janem Strządałą, Andrzejem Szubą, Kazimierzem Kaszprem, Markiem Zacharyaszem, Andrzejem Niedobą, Andrzejem Pańtą, Stefanem Kosiewskim, Krystianem Pryndą i wieloma innymi. Trudno wymienić wszystkich, a szczególnie z grup poetyckich Orion, Literackiej PKP-Jazdy, czy już nieistniejącej grupy poetyckiej Wars.
A jak Pan myśli, dlaczego młodzi ludzie tak rzadko sięgają po poezję?
Nie wydaje mi się, żeby młodzi odrzucali poezję. Młodość to poezja. Młodzi wyrażają wierszami, może nieraz nieporadnymi, swoje miłosne emocje. Jeśli nie piszą, to sięgają po poezję romantyczną znanych i nieznanych literatów, by dotrzeć do swojej miłości, ukochanej dziewczyny, ukochanego chłopca. By poprzez poezję osiągnąć cel, chociażby pisząc smsy, emaile czy listy (tu coraz rzadziej).
Wiemy, że poezja to też kwestia gustu, a jakie Pan lubi najbardziej wiersze? A jakim Pan mówi kategorycznie nie?
Hmmm... Trudno powiedzieć, ponieważ lubię każdy wiersz, niosący w sobie przesłanie, myśl i coś, co autor chce mi ważnego powiedzieć. A kategoryczny sprzeciw mówię treściom udającym wiersze, o czym już wcześniej mówiłem.
Poezja to niekończąca się dyskusja. Jak Pan myśli, czy o poezji należy dyskutować, czy raczej pozwolić jej po prostu żyć swoim życiem?
Dyskutowanie na temat poezji wpływa na naszą wyobraźnię. To kontakt i obcowanie z ludźmi, dla których piszemy, o których piszemy, z którymi nam po drodze, choć nie raz jest ona usłana wybojami. A odpowiadając na Pani drugą część pytania: Poezja powinna żyć swoim życiem, ponieważ ilu ludzi, tyle gustów i tyleż różnych oczekiwań.
Bożena Wiesiołek (30.07.2013 r.)
Copyright © Nazwa Strony, Designed by Alpha Studio - darmowe szablony
Copyright © SMFG 2011
LOGOWANIE