Poetycka strefa
Jerzego
Granowskiego
Jerzego
Granowskiego
Życie jest piękne, nie marnujmy go. Optymistom żyje się lepiej.
Wiersze różne Jerzego Granowskiego
Amelce Granowskiej Tychy, 12.02.2009r. 25.09.2007r. 06.06.2007r. Boguchwałowice, 18.02.2007r. 22.04.2007r. 24.06.2007r. 25.06.2006r. 25.05.2007r. Katowice, 28.07.2007r. Piotrowi Żołądkowi 05.07.2006r. 27.01.2008r. Krzeszowice, 03.05.2007r. 04.02.2007r. 06.03.2007r. Praha, 18 czerwca 2006r. Katowice, 27.01.2007r.
uśmiechnęła się do mnie
przez sen zapewne wie
że dziadek wita wnuczkę
najpiękniejszą z róż w bukiecie
choć moja dusza radosna
to jednak czuje ciężar
umykającego czasu
to taniec zwiewnej młodości
z przemijającym
doświadczeniem
Powrócę jeszcze
by spojrzeć w głębię jeziora hańcza
z zapartym tchem podziwiać odbicie
suwalskich klimatów pachnących chlebem
w ramionach rospudy i małej błędzianki
wniknę w historię swoistą
wieżę babel gdzie narody braćmi
w esperanto kultur o kolorycie
ludowej krajki i smaku sękacza
Adam i Ewa uwolnieni
w leśnych ostępach puszczy piskiej
widać to czego złośliwy smętek
nie zdążył ukryć przed zawistnymi
zobaczyłem ich jak pląsali w rytm
werbla czerwonoczubego
dzięcioła
chciał ich wydłubać jak kornika
nie poradził i odleciał
nadzy patrzyli na mnie błagalnie
bez nadziei opuszczenia
kory sosnowego pnia
uwolniłem ich scyzorykiem
zapatrzeni w siebie balują w dyskotece
do dziś nie wiem czy aby na pewno
takiego raju chcieli
zmieniono: 28.11.2009
Requiem łódki
nie narzekała
dźwigając wędki i sieci
nie poddawała się ciężarowi ryb
gdy powracała z udanych połowów
choć czas przygarbił stępkę
a starość pomarszczyła burty
z księżycem wspomina dni
jak śmigała żwawo po falach
odważnie stawiając czoła wiatrowi
albo chwile w których ochoczo
ratowała z opresji rozbitków
dziś zapomniana i porzucona
na obcym brzegu
słucha requiem na redzie
wiecznego spoczynku
narkoman
spróbował
organizm dawkę przyjął
umysł odpłynął
w kalejdoskop zjawisk
chciał zerwać z nałogiem
jednak fantasmagoria
pociąga i kusi
niestety
za późno odłożył pióro
został poetą
Akcja i reakcja
tylko szarpnąłem
nie chciałem on
rozkraczył się nieporadnie
i wyciągnął ręce
zrobił śmieszną minę
ot drewniany pajacyk
z głową okragłą jak moneta
- do skarbonki
i ty pociągnij
to bułka z masłem
w szkole mniej
głodnych
Epizod nocy letniej
okna przysłonięte ciszą
głębokiej nocy
z pokoju dobiega pomruk
spokojnego snu - syn
chyba wie że czuwam
z drugiego słyszę śmiech
- żonie zapewne na ekranie
uśpionych powiek
przesuwają się obrazy
komedii minionego dnia
a ja
gdy w oddali balkonowe psy
szczekaniem znaczą swój rewir
drżeniem palców klikam
w czoło peceta i wrzucam
do szuflady twardego dysku
kolejny
niespełniony wiersz
Idzie na plus
trzydzieści pięć stopni celsjusza
termometr zapowiada więcej
krew się gotuje myśl ucieka w cień
syrena rozgania leniwy tłum
karetka zabiera staruszka ale mu nie
do śmiechu z żartu majowego słońca
gorąca cisza niesie dźwięk trąbki
dostojnie przejeżdża karawan
w chłód marmurowego epitafium
Teściowej Marii Fułat
zmęczona i osłabiona
z ufnością patrzy na czas
odmierzany kroplówką
nie skarży się na cierpienie
zadane przez boga i ludzi
jezus też cierpiał i przebaczył
choć gaśnie cicho
jak słońce za horyzontem
to dziękuje że raj tak blisko
patrz na jaśniejącym niebie
anioły szybują jak ptaki
niosą sosnową lektykę
potrzymaj mnie za rękę córuniu
z uśmiechem pójdę na spotkanie
- michał na mnie czeka
Nie przeraszam
wbrew przeciwnościom
czułem to
od czasu kiedy stworzyłem
pierwszego potwora
choć teraz odkrywam nowe pokłady
wiary miłości i szczęśliwości
nadchodzi dzień w którym
dopada mnie nieodparta chęć
tworzenia na nowo...
jeszcze raz nie
przepraszam przecież
Bogu też nie udało się stworzyć
gliniaka
na swoje podobieństwo
Odkrywcy naszych czasów
dzieci w marzeniach na bosaka
szukały co większych kałuż
pełnych kijanek by taplać się
nie bacząc na skutki
fale zawsze wesoło ustępowały drogi
wystruganym z kory łódkom gdzie
liściowe żagle typu fregata napędzane
rozdymanymi do czerwoności policzkami
to nic że spodnie starszego brata
zabłocone były do ostatniej łaty
mama pokrzyczała na kapitana
herbacianego klipra i wybaczyła
dziś przygoda wzywa kolejne pokolenia
nie wiem jednak czy popłyną w bezkres
podwórkowych mórz i oceanów
przepełnionych detergentami
Podróż sentymentalna
na zapomnianym torze
tulą siebie stare parowozy
wiatr otrzepuje kurz przeszłości
i przesypuje rdzę jak piasek w klepsydrze
żwawe kiedyś mocarze żelaznych dróg
dziś z pustymi tendrami
bez wody bez ognia w niebycie
bez szans przeskoczenia wykolejnicy
nikt nie chce podnieść ramion semafora
mogłyby ruszyć na poszukiwanie przygód
a snopy iskier z kominów tańczyłyby
z kłębami pary w rytm kolejowej samby
dusze lokomotyw żalą się ślepym torom
bocznic końcowych stacji i czekają na
sygnał oznajmiający że spadająca gwiazda
spełni życzenie rozgrzeje kocioł i da zgodę
na wyjazd do niespełnionych marzeń
* * * (polowanie)
polowanie trwa
nie uciekniesz
przed strzałą amora
dusza bronić się będzie
jak zranione zwierzę
przed przeznaczeniem
grot pozostaw
w miejscu trafienia
i nie szarp się
odrzucanie miłości
jak rozrywanie ran
boli zwierzynę i myśliwego
Prostymi słowami
koszule wyprane i wyprasowane
obiad zawsze świeży
mieszkanie zadbane
rachunki zapłacone
choć wiąże koniec z końcem
zawsze starcza jej na więcej
a miedzy wierszami
zdąży przeczytać książkę
ma jeszcze cierpliwość
dla zagubionego w codzienności poety
który tylko potrafi prostymi słowami
podziękować za żar domowego ogniska
Joannie D.
upoiłaś mnie nektarem poezji
uduchowiłaś liryzmem myśli
z nadzieją czekam
eksplozji źródła
tryskającego z ciebie
na moje zmurszałe ego
jesteś wielka i taką pozostań
Uroki strachu
oczy ma wielkie
jak kwiaty chryzantem
włosy stoją płonące
jakby czekające na porażkę brzytwy
dusza gotowa do ucieczki
jak ptak przed czatującym kotem
ciało oddane rytmowi chabrowych fal
broni się zaciekle przed odejściem w ciemność
w targanej podmuchami szkwałów szalupie
i to jest piękne
gdy w nierównej walce ze strachem
nie dajemy się porwać
panice
w kadrze myśli
pod Mostem Karola -
pełnego gwaru i artystów sprzedających
kadry czasu oprawionego w ramki
- leniwie toczą się wody Wełtawy
obraca się kalejdoskop
nadbrzeżnej Pragi
tętniąc radosnymi kolorami życia
bez obaw że impet rzeki
ponownie zechce otulić
mokrym płaszczem pobliskie
galerie kafejki uliczki
tylko Hradczany patrząc z góry
nie przejmują się niczym
nawet masztem pozbawionym flagi
informującym poddanych że władca - prezydent
przebywa gdzieś...
a może zaczytany jest w poezji
Petra Borkovca*
* Petr Borkovec jest jednym z najwyrazistszych poetów debiutujących w latach 90-tych.
Urodził się w roku 1970 w Louňovicach pod Blaníkiem, dorastał w Pradze, dziś żyje w
Černośicach pod Pragą. Studiował bohemistykę na Uniwersytecie Karola w Pradze. Od 1992
jest redaktorem czasopisma poświęconego chrześcijaństwu i kulturze "Souvislosti".
Jest autorem siedmiu tomików poetyckich, m.in.:"Needle-Book"(2003).
Wystawa gołębi 65/2006
dusze zmiażdżonych
uleciały z wystawy
jak gołębie w strachu
opuszczające zdruzgotane klatki
drżące z zimna obsiadły
rumowisko kikutów hali z wiarą
że Bóg połączy ich z ciałem
a On udzielił wiecznej audiencji
sześćdziesięciu pięciu
łoskot żelastwa
krzyk i ból który
trwa bez nadziei
na uleczenie
zazdrość
wyrzekł: gorąco i wszedł
w serce słońca
zdziwił się tylko że nie pojawiły się
symptomy bólu i śmierci
a przecież on i tak ciągle
umiera i zmartwychwstaje
chciałbym być swoim cieniem
Życzenia dla początkującej poetki
życzę Ci
lekkości pióra
mocą płatków śniegu
narodzin wierszy
siłą budzącej się przyrody wiosną
błogiego nurzania sie w strofach
jak na plaży w gorącym piachu lata
i zamkniecia pierwszego tomiku
niczym jesień tuląca przyrodę do snu
by po zimowym letargu odrodzić się na nowo
Wiersze starsze
Patrz
zwiędły już kwiaty
i zieleń traw poszarzła
z drzew karłowate opadły korony
a trzewia sie we łzach utopiły
Patrz
wchodzi w albumy przyroda
a ja w las fotografii
i zewsząd do nozdrzy sie wkrada
aerozolu zapach
19-20.05.1979r. "Wieczór" nr 110 (debiut poetycki)
Ku kwiatom Z radością idę w baśń torów, przed siebie,
drabiną pracy po szczeblach podkładów
i śpiewam w rozjazdach kołami pociągów,
zostawiając za sobą ślady swoich wspomnień.
Nie jest istotny czas, który minął,
choć z przyjemnością wracam do niego,
dziś ważnym dla mnie jest dzień przyszłości,
idę więc, dalej, naprzeciw kwiatom,
okryty granatowym mundurem.
Helenie Sowińskiej
w pierworodnym grzechu
czułem ciepło konwalii
którymi pachniały Twoje dłonie
unoszące mnie, kiedy księżyc
narzekał, że choć robi to tyle razy
to jednak zawsze zmartwychwstaje
dźwigałaś ten drobny grzech
wybielony ze słów
szatański wiersz
Sens dociekania sensu
i cienie
snujące się bezkresem nocy ciał ludzkich
płyną strugami w sobie
w nieskończoności sumienia odgrzebują
utajone zjawiska
by rzucać się pytaniami w przyszłość
czy cień ma duszę
czy dusza ma sumienie
czy sumienie ma ciało
czy ciało ma życie
czy to wszystko ma sens
jeżeli istnieją pytanie przemieniające
niewiedzę w światłość
to dociekanie
ma sens
to sens ma wszystko
co ujawnia w tajemnej przestrzeni
zmaterializowaną myśl
Strajk 1992
Rankiem
zaspane słońce przeciera
uchwałami
przekrwione oczy.
Tylko sen
walczy z czartem
nie wierząc,
że jeszcze trwa...
strajk
Milczenie
Milczenie jest złotem, wiec milczę...
Lecz zamiast złota mam szare myśli:
O zapchlonym sadzami powietrzu,
O rzekach pełnych miejskich fekaliów,
O chorobliwym łysieniu lasów.
Milczenie jest złotem, więc milczę...
Jak długo jeszcze!?
Nawrócony
zjadłem owoce
gwałcąc spokojny tok egzystencji sadu
zerwałem kwiaty
z cudzego ogrodu
które pielęgnował swą pracą ogrodnik
skaleczyłem krzewy
których liście martwo drażnią moje stopy
i drzewa wyciąłem
których serca zdobią moje cztery ściany
boginko moja
zgrzeszyłem i nie chcę wcale przebaczenia
przyrzekam jednak
że się nawrócę
by znów uczynić to samo
zazdrość
wyrzekł: gorąco i wszedł
w serce słońca
zdziwił się tylko że nie pojawiły się
symptomy bólu i śmierci
a przecież on i tak ciągle
umiera i zmartwychwstaje
chciałbym być swoim cieniem
Okolicznościowe - Jerzy Granowski
święta święta święta święta
jadła pełno jest na stole
a nie każdy z nas pamięta
o dzieciątku w stodole
niechaj każde zwierzę słucha
zdrowia życzę z pełnym trzosem
by w tę w nockę wigilijną
człek przemówił ludzkim głosem
22.12.2006r.
Na urodziny
Poetce Elli Hagar
nie wiem ileto nie ważne
niech Ci życie
płynie raźniej
polne kwiatki
trochę skromnie
ale serce
me ogromne
29 czerwiec 2007r.
Niech mówią wiersze
Poecie Władkowi Rysiowi
Wszystkie przyrodnicze stwory
mówią zgodnie i wesoło,
że "Dwugłosem" z poezjami
Władek rodzi się na nowo.
Ten jubilat wszystkim wokół
z optymizmem przypomina,
nie wiek mówi o młodości,
lecz chęć życia i tworzenia.
Przeżył i doświadczył wiele,
pisze o tym poematy,
niech więc one coś powiedzą,
wiersze zdradzą wiek poety.
13.06.2007r.
Copyright © Nazwa Strony, Designed by Alpha Studio - darmowe szablony Copyright © SMFG 2011